Myślę że w tym poście, możemy założyć że wiara nie jest skierowana tylko do Boga.
Każdy młody człowiek , w wieku od trzynastu do dwudziestu paru lat ma problemy związane z wykształcającą się psychiką. Mówię to z własnego doświadczenia, gdyz wiem że jest to ciężki okres. Każdy musi go przeżyć choć nie każdy w ten sam sposób. W tym właśnie wieku, poznajemy co jest dobre, a co złe gdyż wybieramy to sami. Rodzice są pewnego rodzaju wyznacznikiem którykreuje nasze życie. Problem polega na tym, że mają oni na nie wpływ do pewnego wieku. W czasie kiedy dorastamy fizycznie i emocjonalnie, coraz więcej szczegółów przyciąga naszą uwagę. Skupiamy się jednak najczęściej na tym co jest ważne dla naszych rowiesników , a nie dla nas. Każdy z nas jest człowiekiem i każdy potrzebuję różnych produktów żeby poprawnie funkcjonował, kiedy jednak mieszamy się w grupy, tracimy naszą inywidualność, dzięki której jesteśmy indywidualni. Nasze zachowanie zmienia się, jesteśmy podporządkowani ludziom z którymi się zadajemy, tylko po to zeby osiągnąć ich akceptacje. Rozumiemy takie postępowanie za jak najbardziej pozytywne, ale dopiero kiedy wkraczamy w końcową fazę rozwoju, zaczynamy rozumieć, że nawet jeśli jesteśmy we wspolnocie to liczy się nasza indywidualność.
Rozmawiając w szkole , czy na osiedlu, wiara to w rozumieniu młodych to wiara za klub sportowy, za trafność sądów. Rzadko kiedy taka wiara jest wiarą w czyny. Wiadomo że w klasie, są "lepsi i lepsiejsi", taki podział zawdzięczamy demokracji. Niestety fakty są bolesne, każdy mając swoje zdanie może przeciwstawić sie drugiej grupie. Problem polega na tym że demokracja ma sens wtedy, kiedy 51% głosów popiera lub obala daną tezę. Noi właśnie, stoimy wszyscy przed pewnego rodzaju wyborem. Albo przyłączyć się do osiedlowego kółka "hooliganów", albo iśc do kościoła czy innej instytucji(mowa tutaj np. oseriach zajęć prowadzacych do pewnego skucesu). Młodzież nie wpada jednak , że można połączyć obie cechy, Wiem , że w wieku dorastania ciężko o poczucie własnej indywidualności, ale na tym polega nasze życie. Na przejściu przez nie i pozostawieniu jak najlepszej opinii. Nie chodzi mi tutaj o opinię starych babci , ale o to jak ludzie postrzegają nasze zachowanie. Od tego zależy jak będziemy żyć w przyszlości. Przecież nie musimy mieszkać poza okolicą w której sie urodziliśmy czy wychowaliśmy. Nie musimy rodzielać tego co lubimy i tego co "powinniśmy" lubieć. Przez słowo "powinniśmy" rozumiem , pozostawiony sobie cel, do którego dążymy. Bez tego celu tak naprawdę stajemy się spojeni ze społeczeństwem, w negatywnym znaczeniu tego słowa. Nie mamy własnego zdania, nie przyczyniamy się do tworzenia opini o nas, stajemy się po prostu ludźmi któzy tylko potakują "rządzącym".
Saturday, May 19, 2007
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment